piątek, 31 maja 2013

Futurystyczna piramida


Pozwoliłem sobie przedstawić przyszły grobowiec dla wszystkich państw kontynentu wschodniego. Za życia już sobie stawiają WIELKĄ PIRAMIDĘ ZASŁUŻONYCH. Wewnątrz piramidy mogą Państwo obserwować ich zagmatwane powiązania pełne tajemniczych korytarzy, które zawsze zaprowadzą do celu. Wierzchołki stanowiące takie kraje jak: Hasseland, Eskwilinia, Tyrencja i Surmenia tworzą kopnięty kwadrat, który nadaje się tylko do skopania i zakopania. Winktown jako coś, co potencjalnie nie żyje ma udać, że jednak żyje, bo nie mogą pozwolić, aby coś co żyje mogło być umieszczone z tymi, co już dawno nie żyją. Taki akt dobroczynności ze strony tych truposzy.

Cóż mogę im powiedzieć - Niech Was najohydniejsze robactwo skrywane w ziemi zeżre w try miga. Mam nadzieję, że się takim łajnem nie udławią.

Kontynent pomyleńców i wykolejeńców


Rozpaczliwy krzyk ofiar


Zjawisko paranormalne

Nie sądziłem, że jeszcze raz będę zmuszony podejść do tej socjalistycznej kloaki wykreowanej pod banerem Kongresu Kontynentu Wschodniego. Od dziś ten zjazd uzyskał miano KONGREGACJI MĘSKICH KUREW WSCHODNICH. Zjechali się, aby powspominać stare dobre czasy OPMu. Tamta sfora wygłodniałych kurew dawno nikogo nie przerżnęła. Zresztą, czego można się spodziewać po wschodnich gagadkach, którzy jeszcze kilka lat temu żarli gówno z opeemowskiego koryta. Do dzisiaj udowadniają, że uwielbiają się nim obżerać. Pamiętajcie Państwo, obżarstwo kosztem innych to ich specjalność.

Przypomnę może Państwu z jakich państw składa się ten cały Kontynent Wschodni:

 

Na samej północy znajduje się taki mały wyspiarski kraj zwany powszechnie Hasselandem, w którym zamieszkuje naczelny komuch Organizacji Polskich Mikronacji - Pan Piotr Kosiciński, który obecnie przebrał się za monarchę, aby podkreślić swój karmazynowy charakterek. Schodząc niżej kierując się ku niebieskopochodnej Surmenii musimy sobie przypomnieć, jaki się nazywał przedstawiciel tej niebieskiej krainy, który miał niewątpliwą przyjemność sadzania swego opasłego tyłka na piotrowym tronie OPM. Był nim niejaki Pan Timoteos Stefanosigos, który się nauczył komuchowania od swego naczelnego wzorca. W sumie, to nie miał innego wyjścia, bo na terenie OPM był obowiązek mówienia czerwono-czarnym językiem. Na środku tej mapy widzą Państwo rozlewającą się żółć. Wygląda jakby ta żółć trzymała wszystkie kraje wokół niej ulokowane. Ta żółć jest pewnym autorytetem dla mikroświata ze względu na rządy Franciszka II Józefa, który bez wątpienia wybitnym człowiekiem był. Choć i tak musiał być umoczony w czerwieni, bo innego koloru po prostu nie było. Ponadto, owy człowiek potrafił trzymać bardzo długo berło w ręce swej, co budzi wielki podziw wśród mikronejczyków. Oczywiście, ten trzymający chcąc niechcąc stał się nieoficjalną prawą czy tam lewą ręką przyjaciół z krajów, o których wspomniałem powyżej. W każdym bądź razie ta trójka trzymała się zawsze blisko siebie, ale sam bym nie przypuszczał, że stworzą przysłowiowy trójkącik w rzeczywistości mikronacyjnej. 

Jak Państwo popatrzycie na mapę i wyobrazicie sobie (Ci, co nie mają wyobraźni, to obrazek pomocniczy niżej), że odległość Hasselandu w linii prostej do Surmenii stanowi najdłuższy bok trójkąta, a proste poprowadzone ze stolic obu tych krajów (Hasselandu i Surmenii) do stolicy Austro-Węgier utworzą trójkąt prostokątny i chyba też równoramienny tworząc zjawisko paranormalne, które w realnym świecie jest znane pod nazwą Trójkąta Bermudzkiego, w którym ginie wiele statków i samolotów w niewyjaśnionych okolicznościach. Mikroświat też ma swoje zjawisko paranormalne w postaci Trójkąta OPEEMOWSKIEGO. To właśnie on jest odpowiedzialny za znikanie wielu państw z mikroświata. Kąt prosty stanowi o jego prostocie, czy tam raczej prostactwie, a domniemana równoramienność o pewnej stabilności.


Zatem nie dziwcie się Państwo, że maluteńki kraj jakim jest Eskwilinia zaznaczony kółkiem musiał się podporządkować jednemu z najsilniejszych ramieni tego trójkąta.

Proszę zauważyć jakie kraje wchodzą w skład tego trójkąta: Surmenia, Hasseland, Austro-Węgry, Rotria, Elderland, Trizondal, skrawek Victorii i nie wiem do kogo należy Tauchira (jeżeli do Państwa Ciprofloksjańskiego, to ich obecność jest uzasadniona). Natomiast Winktown znajduje się zdecydowanie poza tym trójkątem i można powiedzieć, że Wielka Trójka wprowadziła oficjalnie Winktown w odmęty Tyrencji, która już od dłuższego czasu nie daje po sobie poznać, że żyje.

Przedstawiciele czerwieni zawsze lubili się spotykać na maluteńkich wysepkach, w pewnym odosobnieniu, aby nieco zatuszować swą ogromną chciwość i wrodzony egocentryzm, które w nich niezbyt głęboko drzemią. Dzisiaj, kiedy ich centralnej bazy w OPM zabrakło próbują się zbierać właśnie na KONGREGACJACH SWOŁOCZY CZERWONEJ = KSC = KSStwo SarmaCji, które też stanowi dosyć ważne ogniwo tegoż trójkąta.

Także, uważajcie gdzie jedziecie i z jakimi graczami podejmujecie grę.

środa, 29 maja 2013

Winktown w biurokratycznych tarapatach

Zainspirowany artykułem w gazecie "PRAWDA" mówiącym o sytuacji Winktown na Kongresie Kontynentu Wschodniego wypadałoby się jakoś odnieść do czego są zdolni biurokraci, aby kogoś wykluczyć z jakiegoś przedsięwzięcia.

Jako, że Pan Talerz jest taką samą biurwą jak Ci Państwo udzielający akredytacji na tym Kongresie, to niezbyt mi go szkoda. Wręcz się cieszę, że mógł się raz poczuć tak samo jak te nowe mikronacje, które były traktowane niezbyt przychylnie przez niego na forum.mikronacje. Wytykał im, że strony czy forum nie mają, a potem urządzał sobie z tą całą swołoczą karmioną opeemowskim żarciem prześmiewcze żarciki na temat nowych krajów. Przyszła kryska na Matyska tzn. w tym przypadku na Talerzyka.

Wcale mnie nie dziwi fakt, że Trizondal broni interesu Talerza. Oni są po prostu pseudoseksualnymi partnerami od bardzo dawna, więc nie byli by sobą, gdyby nie kryli wzajemnie swych interesów. Jak już gdzieś napisałem, takie typy potrafią urządzać swoją pseudoseksualną orgię publicznie, więc dlaczego by nie mieli urządzać swych macanek wśród innych dyskutantów? To są po prostu ohydni dewianci.

Tłumaczenie Talerza jest jak zwykle mętne. Próbuje wszystkim wmówić, że jego mikronacja to nie strona główna czy forum, ale ludzie, a jak inni mikronacjonaliści na forum.mikronacje tak się tłumaczyli, to zbity Talerz potrafił stanąć murem i powiedzieć, że musicie mieć stronę i forum, aby być szanowaną mikronacją. Reprezentanci Trizondalu mają bardzo dużo wspólnego z Talerzem - wszyscy są hipokrytami.

Mógłbym bronić Talerza pisząc totalnie inny artykuł, ale jakoś nie widzę takiej potrzeby. Niech się kopie z końmi, tak jak inni się kopać musieli.

Chcesz się dobrze bawić?


Sflaczała piłka nożna na śniegu

Jako, że niektórzy są spragnieni literek, to dostarczę im małej dawki, aby byli zadowoleni. Dzisiaj się zajmiemy kolejną głupotą pewnej grupy osób zafascynowaną rozgrywkami piłkarskimi w internecie. Ja rozumiem, że w świecie realnym dominuje piłka nożna i jest ona najczęściej oglądanym sportem przez Polaków, ale na Boga dlaczego jakieś chore rozgrywki piłkarskie oparte na zautomatyzowanym skrypcie jakiegoś programu mają być pokazywane w gazetach mikroświata. Zrozumiałbym, gdyby rozgrywki odbywały się poprzez takie gry jak na przykład: FIFA ileś tam czy podobne do niej, aby mikroświatu przedstawiać jakieś powtórki bramek, akcji podbramkowych czy śmiesznych sytuacji na boisku. Owe gry mają taką opcję nagrywania swoich wyczynów piłkarskich - wiem, bo jak sam grałem w FIFĘ 2001 to swoje akcje nagrywałem i pokazywałem rodzince jakiego to mają świetnego v-piłkarza w domu. Wtedy ludzie mieliby co oglądać i co komentować, a co za tym idzie byłaby ta aktywność, o którym tu wszystkim chodzi. Zaczęłyby się rozmowy typu: przecież mógł podać do tego i wtedy by strzelił bramkę itp. Rozmowy na temat strategii i najróżniejszych taktyk by się toczyły, a teraz? Suchy tekst i nic więcej. Nic nie rozumiem z tych wszystkich gazet oferujących jakieś informacje sportowe. To jest istny chłam.

Młodzi ludzie mają nieprawdopodobne możliwości teraz, ale najwyraźniej boją się z nich korzystać lub po prostu nie umieją. Tylu mądrych w mikroświecie jest uzdolnionych infromatycznie, programistycznie czy tam graficznie. Chyba jedynego króla Victorii widziałem jak oferował swoją pomoc przy wykonaniu jakiś tam map. Ludwik Bourbon również chętny do pomocy w sprawach programistycznych czy tam graficznych. Marietta della Veronese tak samo oferowała swą pomoc w obróbce grafiki w swej gazecie. Ludzie, wystarczy tylko poprosić. Tylko nie o jakieś absurdalne rzeczy np. stworzenie całego systemu gospodarczego czy coś w ten deseń. Oni Wam też mogą powiedzieć jak daną rzecz zrobić lub jakich programów użyć, a jak będą mieli chwilę czasu, to nawet mogą Wam tą drobną rzecz wykonać.

Były niegdyś zawody w skokach narciarskich. Nordia chyba je organizowała. Oni postanowili opisywać każdy element skoku danego zawodnika w sposób nieco humorystyczny i to się aż chciało czytać, a potem ewentualnie skomentować. Żaden z krajów mikroświata nie chciał się wówczas bawić w skoki narciarskie oprócz Wurstlandii i Nordii.

Możliwości jest wiele Szanowni Państwo, a trzymanie się jednego modelu działania na pewno nie wyjdzie Wam na dobre. 


Przedstawienie musi trwać


wtorek, 28 maja 2013

Ostateczna wizja mikroświata


Nieleczenie v-choroby

Jako, że moje słowa wobec cytatu, który Państwu zaraz przedstawię poniżej są niczym, to chciałbym, aby ten cytat stanowił taką mini lekcję dla mikronacjonalistów (nie tylko w świecie wirtualnym).

Przed wielu laty chodziłem z uroczą młodą kobietą, która miała kilka tysięcy dolarów długu. Odczuwała z tego powodu ogromny stres. Co miesiąc suma rosła o określony procent.

By radzić sobie z depresją, w każdy wtorek wieczorem uczestniczyła w zajęciach z jogi i medytacji. Był to jedyny wolny wieczór i dziewczyna uważała, że to jej pomaga. Siedziała na tych zajęciach i wciągała w płuca powietrze, wyobrażając sobie, że znajduje sposób, jak pozbyć się długu. Potem wydychała powietrze wmawiając sobie, że pewnego dnia jej problemy z pieniędzmi się skończą.

I tak to trwało, mijał wtorek za wtorkiem.

W końcu, pewnego dnia przejrzeliśmy jej finanse. Doszedłem do wniosku, że gdyby we wtorkowe wieczory, przez cztery czy pięc miesięcy pracowała na pół etatu, to w końcu udałoby się jej spłacić cały dług.

Powiedziałem jej, że nie mam nic przeciwko jodze czy medytacji, ale uważam, że lepiej jest zając się najpierw chorobą. Objawami były w tym wypadku stres i niepokój, a chorobą pieniądze, które miała zwrócić.

"Może byś tak załatwiła sobie jakąś pracę we wtorki wieczorem i na jakiś czas darowała sobie jogę?" - zasugerowałem.

Było to dla niej coś w rodzaju objawienia. Wzieła sobie moją radę do serca. Zaczęła pracować we wtorki jako kelnerka i dość szybko spłaciła dług. Potem mogła wrócić do jogi i naprawdę oddychać swobodnie.
 (cytat z "Ostatni wykład" Randy Pausch i Jeffrey Zaslow, str. 189-190)

A jakie są objawy w mikroświecie, a co stanowi chorobę? Z tym pytaniem zostawię Szanownych Czytelników samych.

Hansowy humor

Teraz krótko i zabawnie. Cytat złotoustego Hansa, który zaraz Państwo zobaczycie tak mnie rozbawił, że do teraz nie mogę się przestać śmiać. Rozmowa dotyczyła ile powinien wynosić limit wiadomości dla osoby ubiegającej się o trizondalskie obywatelstwo. Jak zwykle powyznaczali dziwaczne limity tj. od 10 do 90 postów napisanych na początek dla tych, co chcą mieć obywatelstwo. Ostatnią opcją możliwą do zaznaczenia w ankiecie jest to, aby nie wprowadzać żadnych limitów. O dziwo, Dąbski Robert ją zaznaczył jako jedyny, a Marcel Hans rzekł do niego następująco:

Tylko czy przedłużenie sprawiłoby, że nowi zżyliby się ze starymi, czy po prostu sprawi, że dłużej będą zwlekać ze złożeniem wniosku?
Czy przedłużenie gwarantuje zżycie się ze staruchami? Jakiś gerontologów trza by zapytać po uprzedniej konsultacji z jakimiś seksuologami. Nowi pewnie będą zwlekać, aż staruchy ich nie przelecą na korytarzu przed złożeniem wniosku o obywatelstwo. Cóż to będzie, jak nie będą odpowiednio zżyci ze starcami? Jak to co? Przymusowy gwałt i tyle.

Z pozdrowieniami dla Hansa, specjalisty od przedłużania, i jego ekipy.

poniedziałek, 27 maja 2013

Zamurowany Kongres Kontynentu Wschodniego

Delegacja Królewskich Indagacji oczywiście pojawiła się na Kongresie organizowanym przez Rzeczpospolitą Eskwilińską i na dzień dobry dostaliśmy w pysk od tamtejszych organizatorów, którzy wysłali delegacje prasowe do katakumb, w których miały dyskutować z trupami czy z jakimiś niewidocznymi istotami. Ponadto, przewidziano sankcje karne dla obozów prasowych, jeżeli odezwałyby się tam, gdzie żywi ludzie raczą się wypowiadać. Dla tych Państwa ewidentnie kryzys aktywności nie istnieje, ale po tym Kongresie oczywiście znowu będą bredzić, że takowy kryzys jest i czują się z tego powodu bardzo nieusatysfacjonowani. Oczywiście to jest czysty idiotyzm, ale najwyraźniej niektórzy bardzo kochają babrać się w poronionych regulacjach prawnych niczym świnie w błocie.

Kiedy Szanowni Państwo zechcieliby się na niego wybrać, to zapewniam Państwa, że nie zrozumieją Państwo żadnej wypowiedzi, która tam się pojawia. To jest jeden wielki bełkot niewnoszący nic konstrukywnego do świata mikronacji. Ta banda prymitywów znowu podnosi dyskusje na temat ziem niczyich i nowych państw, czyli znowu zajmują się tym, co nie istnieje i tym, czego nie ma. Równie dobrze mogliby wyprowadzać psa na smyczy, którego nie mają.

Kolejna kuriozalna sprawa, która jest podejmowana przez tych matołów, to wspólna mapa dla całego mikroświata. Sam król Surmenii powiedział, że:

Zgadzam się natomiast z Dostojnym Prezydentem Ministrów co do tego, że mapę wystarczy aktualizować na szczytach czy to przez jednogłos wypracowany dyskusją czy głosowanie większościowe.
Surmeńskie imbecyle zaczynają już mówić o jakimś jednogłosie demokratycznym (coś co nie istnieje) i na podstawie tego znowu chcą decydować, kto może się znajdować na mapie, a kto nie. Ta banda skurwysynów odzianych socjalistyczną ideologią wciąż chce urządzać macanki nowych krajów, które pojawiłyby się w przyszłości na horyzoncie. Czy oni myślą, że ktoś normalny chciałby być macany przez tych zboczeńców?

Stanowisko Rotrii jest równie absurdalne jak ich kolegów z Surmenii:

Naszym zdaniem mapa, która zostanie stworzona i zyska aprobatę wszystkich zostawałaby oficjalnym obrazem naszego skrawka mikroświata. Następne wersje z ewentualnymi poprawkami byłby wydawane z końcami kolejnych Kongresów, a w przypadku dodania nowego państwa uaktualniania i dostarczana wszystkich do członków Wspólnoty Orientyki przez rzeczoną mikronację.
Pan Wicekanclerz Kurii Rotryjskiej Cesare de Medici wypowiadając powyższe słowa brodzi oczywiście w domysłach i czymś, co jest taką nierealną oczywistością, że nikt normalny na ten temat by się nie wypowiadał. Według słów tego Pana można sądzić, że on zakłada, że jak się wszyscy zgodzą na JEDNĄ MAPĘ (co jest oczywiście niemożliwe), to stanie się ona dopiero oficjalną mapą całego świata, a nowe państwo ma lecieć z jakimiś papierami na prześwietlenie, aby debilni członkowie Wspólnoty Orientyki stwierdzili, że dana mikronacja nie ma połamanych nóg i rąk, co stanowiłoby oczywiście o pewnej poprawności bytu i dopiero wówczas ktoś by wklepał na mapę mikroświata dany kraj.

Marcel Hans nie byłby sobą, gdyby nie palnął jakiejś socjalistycznej bzdury nawołującej do równości wszystkich wobec wszystkiego, co ich otacza:

Następnie trzeba by było zadbać by twórcy map całego v-świata aktualizowali swoje mapy zgodnie z naszą mapą.
O tym, że ten człowiek sam sobie zaprzecza nie trzeba już chyba wspominać, bo to już chyba każdy wie. Tak czy siak, jak Państwo przelecą przez ich rozmowę dotyczącą wirtualnej mapy mikroświata, to przypomną sobie Państwo te samie pitolenie, które urządzali sobie na forum.mikronacji.

Kolejną bardzo ważną sprawą w mniemaniu Pana Sokołowicza (specjalisty od tematów pustych, trollingu i trzody chlewnej) jest utworzenie Federacji Piłkarskiej Kontynentu Wschodniego, aby Szanowne pospólstwo mogło sobie pograć w piłkę nożną. To jest ciekawe, że te pospólstwo musi się najpierw pod czymś zjednoczyć, aby móc coś robić. Choć i to nie jest pewne pamiętając sytuację w OPM. To dzieci w realnym świecie, którym granie w piłkę nożną sprawia przyjemność robią wrażenie mądrzejszych od tego Pana. One idą po prostu na boisko z piłką w ręce lub ją prowadząc po ziemi i nie muszą zakładać jakiś związków, aby móc grać. Idioci w mikronacjach chcą grać tylko dla sławy pod szyldem jakieś "poważnej" Konfederacji. Dzieci się umawiają na mecz i się spotykają na boisku. Ten, kto przyjść nie mógł, to nie przychodzi, a mecz się odbywa z mniejszą ilością zawodników, a tym palantom teraz nie pasuje, że tak mało osób przychodzi grać wymyślając jakieś chore powody. Pomysł Pana Sokołowicza można tylko i wyłącznie wyśmiać!

O dyskusji nad stwarzaniem jednej wielkiej gospodarki nie będę lepiej nic pisał, bo to tak bardzo przypomina europejską integrację państw członkowskich, że aż obrzydzenie mnie przechodzi na samą myśl.

Zatem, jak chcecie się pośmiać to wybierzcie się na ten Kongres, ale nie zakładajcie, że coś wartościowego z niego wywieziecie.

niedziela, 26 maja 2013

Ruch antyinwektywowy

Władza trizondalska to naprawdę ciekawy obiekt badawczy, który ostatnimi czasy słynie z zabawiania obserwatorów tamtejszej sceny politycznej. Są niczym rybki lgnące do rzuconego pokarmu.

Jak Państwo wiedzą, w Trizondalu toczy się proces wobec mnie za używanie wulgarnych słów w spokojnych dyskusjach. Liczba użytych przeze mnie słów wulgarnych wynosiła trzy, co umożliwia tamtejszej władzy postawienie mnie w stan oskarżenia na podstawie art. 26 ich Kodeksu Karnego, który brzmi następująco:

Art.26 [Wulgaryzmy]
Kto kilkukrotnie w jednej wypowiedzi użyje słowa powszechnie uznanego za wulgaryzm, a uczyni to jedynie w spokojnej dyskusji podlega karze ograniczenia wolności;

Dopiero pod koniec mego procesu niejaki Pan Marcin Sokołowicz postanowił wnieść poprawkę do owego przepisu proponując poniższy zapis:

Art.26 [Wulgaryzmy]
Kto w jednej wypowiedzi użyje słowa powszechnie uznanego za wulgaryzm, nie poddając go wcześniejszej autocenzurze, w postaci zastąpienia asteryskiem co najmniej jednej litery tego słowa, podlega karze ograniczenia wolności;
Stwierdzając, że poprzednie brzmienie artykułu jest nieprecyzyjne. Następnie po krótkiej rozmowie z Hansem, Sokołowicz proponuje, aby wypowiedzi przebywających na terenie ich kraju przestrzegały limitu słów wulgarnych. Proponowany przez niego limit to trzy wulgaryzmy w jednej wypowiedzi. Przekroczenie owego limitu przez danego delikwenta/delikwentkę służyłoby tym, że można by go postawić w stan oskarżenia.

Potem Marcel Hans chwali się niebywałą umiejętnością dydaktyczną i tłumaczy Sokołowiczowi jak należy rozumieć słowo "kilkukrotnie" występujące w pierwotnym brzmieniu art. 26 KK:

[..]ale kilkukrotnie to więcej niż jeden, bo musi się powtórzyć.
Dzisiaj Marcel Hans postanowił przedstawić swoją wersję art. 26, na którą Marcin Sokołowicz oczywiście się zgodził, a brzmi ona w następujący sposób:

Kto w jednej wypowiedzi użyje słowa powszechnie uznanego za wulgaryzm, nie zastępując asteryskiem co najmniej jednej litery tego słowa, podlega karze ograniczenia wolności; W przypadku, gdy osoba dopuszcza się czynu zabronionego opisanego wyżej wielokrotnie, wówczas dopuszcza się przeprowadzenie jednego procesu dla wszystkich wskazanych wypowiedzi zawierających słowa wulgarne, a kara za czyn zabroniony powinna być jedna.
Ostatecznie mogą Szanowni Państwo przekląć na terenie Trizondalu tylko z minimum jedną gwiazdką w kurwie*, ale powtarzalność kurew wygwiazdkowanych puszczonych w wypowiedziach ujętych w posty nienastępujące po sobie jest już powodem, dla którego mogą być Państwo postawieni w stan oskarżenia.

Dlatego uważajcie co mówicie, bo Trizondal patrzy.

*słowo "kurwa" ujęte w tym artykule stanowi zamiennik dla słowa wulgaryzm

sobota, 25 maja 2013

Koncept mikronalizmu

Istota mikronalizmu mogłaby się wydać czymś prostym, czymś zrozumiałym dla wszystkich, a tu się jednak okazuje, że to zbyt skomplikowana sfera, w której nie można się odnaleźć.

Często mówi się o polskim świecie mikronacji, które wszystkie razem tworzą pewną całość. Otóż, chciałem zaznaczyć w tym artykule, że już nie ma żadnego świata mikronacji. Są tylko jednostkowe mikronacje, które nie tworzą już pewnej całości. Wygenerowane egocentryczne postrzeganie indywidualnych światów, w których mikronejczycy danych mikronacji doskonale się znajdują wyburzyło wszelakie fundamenty zdrowej egzystencji. To w dalszej kolejności doprowadziło do tego, że koncept kreowania świata mikronacji został wymyty i zastąpiony małymi sferami mikronacji, w których dominują takie wartości jak narcyzm, nadmierny sentymentalizm, przesadyzm, przesadzone posłuszeństwo i podporządkowanie, ale także nieprawdopodobne naśladownictwo, które jest obecne podczas pierwotnej socjalizacji u dzieci i zwierząt w początkowym stadium życia. Jest to dowód, który pozwala mi sądzić, że te małe sfery mikronacji uważające się za niewyobrażalnie duży świat mikronacji w znaczącym stopniu się uwsteczniły w swym rozwoju społecznym.

Wielu mikronacjonalistów ma ewidentne problemy z przejściem w kolejny proces socjalizacji, jakim jest socjalizacja wtórna, w której ludzie zaczynają się odnajdywać w społeczeństwie pełniąc pewne role społeczne. Mają wyraźne problemy z interpretacją różnych środowisk społecznych i co gorsza swe problemy tłumaczą tym, że środowisko, które pewne jednostki stanowią jest najlepsze spośród innych, a reszta środowisk jest mniej wartościowa i się z nich po prostu drwi.

Został ustanowiony piekielny świat mikronacji, w którym jednostki udają, że się uczą swych ról społecznych pełnionych w mikroświecie. Widać to gołym okiem, że owe jednostki wciąż pozostają w pierwszym procesie socjalizacji tj. socjalizacji pierwotnej, a co za tym idzie, nie umieją się odnaleźć w nieprawdopodobnie skomplikowanym świecie mikronacji, gdzie muszą umieć pełnić pewne role społeczne, aby móc przetrwać i się nie zanudzić na śmierć. Niestety, zdecydowana większość mikronacjonalistów (nawet ta starszyzna) nie wie, co to jest rola społeczna w mikronacjach z racji tego, że wciąż tkwią w pierwszym procesie socjalizacji, w którym jednostki bardzo często obserwują otaczający ich świat, próbują go naśladować, ale w pewnym momencie powinni przestać go naśladować i wykreować w sobie pewną dojrzałość społeczną pozwalającą pełnić różne role społeczene niezależnie od świata otaczającego. Zdecydowana większość nie chce przejść w drugi krąg socjalizacji z różych względów - takich jak na przykład: wygodnictwo, przyzwyczajenie do naśladownictwa oraz pewnego rodzaju urojone i niezdrowe współzawodnictwo zaczerpnięte z portali społecznościowych.

W literaturze naukowej często uważa się, że inteligencja jest umiejętnością dostosowania się/przystosowania się do pewnego środowiska. W świecie mikronacji uważa się, że inteligencja jest pewną pochodną erudycji stanowiącą ogniwo nieprawdopodobnej wiedzy fachowej, językowej, kulturowej - ogólnie rzecz biorąc wiedzy interdyscyplinarnej, a także niebywałych umiejętności interpersonalnych. Tak szerokie i w dodatku błędne pojęcie inteligencji stanowi ważny czynnik odpowiedzialny za powolne uśmiercanie świata mikronacji. Ponadto, mikronacjonalnego ujęcia inteligencji oczekuje się od nowych obywateli. Nawet sławetny socjalista, Marcel Hans, powiedział, że:

Sama segregacja wg aktywności merytorycznej (gimbazy od inteligencji) jest słuszna.
Pozwolę sobie zauważyć, że ja nie napisałem, że należy dokonywać selekcji na aktywności merytorycznej (czyli jedną aktywność odrzucać jeśli mi nie pasuje, a drugą dopuszczać.). Ja mówiłem o selekcji wg aktywności merytorycznej (czyli jak poprzednicy proponowali): obywatelstwo dla osób aktywnych, które się wykażą, a nie spamują w offtopie.

Oczekuje się w mikronacjach samych geniuszy, ludzi, którzy wyssali z mlekiem matki nieskazitelnie czystą mądrość.

Zatem, problemem mikroświatowym nie są portale społecznościowe takie jak facebook czy tweeter, ale ludzie, którzy próbują się do nich dostosować popadając w zwyczajne stadne naśladownictwo zamieniając się tym samym w istną zwierzynę działającą na podstawie instynktów aniżeli własnego zdroworozsądkowego rozumu.

poniedziałek, 20 maja 2013

Zboczone towarzystwo



Błędy powtarzalne. Bezmyślnie nadrukowywane w gazetach. Ludziom się nawet nie chce sporządzić własnego artykułu opartego o własne przemyślenia. Banda idiotów uważających się za Panów tego świata. Ilekroć spoglądam w obce gazety widzę bezmyślne podporządkowanie się prymitywnemu ukazaniu v-rzeczywistości. Bandę gimbusów uczęszczających na studia wyższe opowiadającą się za większością pozbawioną swego własnego zdania. Mnogość gazet mikroświatowych jest odwrotnie proporcjonalna do zróżnicowanych poglądów na daną sytuację. Niezwykła radość we mnie się wzbiera na myśl, że ustanowienie jednego wzoru pojmowania tego v-świata wpędzi ich rychło do grobów cudzych.

Zastanawiam się od pewnego czasu czym jest „hamskość”, a może raczej „chamskość” dla niektórych osobników wiodących swój prym w czeluściach tego świata. Czym do cholery jest prymitywizm otulony wulgaryzmem? Jakby się uprzeć to v-życie jest tylko i wyłącznie prymitywną formą aktywności. Może samo HA jest całkowicie inaczej odbierane od CE HA. Powtarzalność artykułów wypluwanych przez alrajńskie i surmeńskie gazety jest niezwykle podobna - poza tymi nieszczęsnymi HACEHAmi. Ciekaw jestem, co autorzy tych dwóch artykułów mieli na myśli. Zakładam, że chcieli się przypodobać tym dupkom z Trizondalu. Traktat ich łączący musi w tym przypadku zadziałać niczym prezerwatywa przy stosunku z byle jaką kobieciną nazywaną pieszczotliwie - dziwka. Muszą się wypowiadać tak, aby nie urazić strony, z którą łączy ich papier, nic niewarty papier. Jestem ciekaw, jak bardzo są w stanie się pochylić między sobą, aby się nie wychylić za bardzo ze swymi prawdziwymi intencjami.

To jest naprawdę słodkie, że jeden o drugiego dupę dba. Tak słodkie, że aż przesłodzone i mdłe. Taki pederastyczny odchył mający na celu umilić odbyt partnera. Oni naprawdę lubią robić sobie dobrze. Takich zboczeńców dyplomatycznych to świat mikronacji dawno nie widział. Totalna dewiacja pseudoseksualna pomiędzy v-nacjami się zrodziła. My Wam tak, to Wy za tydzień Nam inaczej. Albo jak nam coś będą robić (odcinać co nieco np. pępowinkę) , to nie zapomnijcie mówić, że to My mamy rację, bo jak ich poprzecie, to skończy się mizianie, lizanie i wkładanie. Potem to możecie sobie szukać innego partnera, z którym będziecie sobie odprawiać różne orgie. Szanowni Państwo, świat mikronacji domaga się stosunków opartych na papierze, poprzez który będą sobie nawzajem wkładać… Przez papier będą sobie robić dobrze! Odrażające!

Nie dość, że czerwony dominuje w mikroświecie, co oznacza poziom krytyczny, to jeszcze gejowatych stworów tu brakowało, aby sobie umilali v-życie jakimiś stosunkami i to jeszcze publicznie. Publicznie sobie wkładają – takie obrzydliwości to tylko w mikroświecie!

Na zakończenie zwracam się do tych normalnych mikronejczyków – chrońcie swe dupy przed najeźdźcami z gejem na ramieniu. 

Autor: Skompromitowany Herezjasz

niedziela, 19 maja 2013

Wirtualne gospodarki

Czy systemy gospodarcze odbywające się w przestrzeni wirtualnej mają przyszłość, sens? A może jednak należy poszukiwać przyszłości w systemach upodabniających mikronacje do gier online? Albo zupełnie zrezygnować z mechanizmów automatycznych i oprzeć mikronacje tylko na słowie?
Rzeczywistość realną mamy podaną na tacy, tylko od nas zależy co z zawartością tej tacy zrobimy. Natomiast rzeczywistość wirtualną musimy wykreować od zera. To daje spore możliwości ale i problemy. Bowiem podstawowe prawa ekonomiczne wcale nie muszą obowiązywać w mikronacjach. Wszystko zależy od samodyscypliny. Jeśli będziemy chcieli odwzorować reguły obowiązujące w świecie realnym, będziemy musieli wykazać się konsekwencją czynów. Bo np. kwestia żywności. Jesteś głodny, idziesz do sklepu po chleb, wracasz, zjadasz go i przestajesz być głodny. Ma to charakter obligatoryjny. Co już nie obowiązuje w mikronacjach. Bo kto zmusi aby każdy mikronejczyk klikał codziennie kilka razy w opcję "zjedz posiłek". Takie coś prędzej czy później się znudzi i zmęczy. Przez to, że wirtualni mieszkańcy nie pożywiają się, nie ma możliwości rozwoju gałęzi spożywczej w mikronacjach. Można wykazać, że taki ciąg przyczynowo skutkowy będzie dotyczył większości kwestii. A najważniejsze w gospodarce, zwłaszcza tej mikronacyjnej, niezbędny jest ruch aby mogła ona przetrwać. Stąd też należałoby przewidzieć w wirtualnych systemach gospodarki jakieś uproszczenia, aby taka gospodarka była nie tylko realistyczna, ale też znośna dla człowieka chorego na realiozę.
Obecnie da się zaobserwować, że istniejące systemy gospodarcze to swego rodzaju utopie, których gospodarki zostały zaprojektowane i zbudowane w taki sposób, aby udowadniały odgórnie przyjęte założenia. Jak wiadomo rzadko kiedy doświadcza się wyborów nieobarczonych żadnymi skutkami niekorzystnymi. W mikronacjach wszystkie wrodzone wady jakiegoś systemu, np. socjalistycznego, są wyeliminowane poprzez niecałkowite zaprojektowanie socjalizmu (tak na marginesie to kwestią sporną jest, czy gospodarka  socjalistyczna po wykastrowaniu z wad, w ogóle ma jeszcze z czego istnieć). Dlaczego się tak dzieje? Dlatego, że niewątpliwie świat realny i świat wirtualny mają wspólną cechę i jest nią czas, w którym nie da się zamodelować (o ile to w ogóle możliwe zakładając, ze czas jest nieskończony) całości powiązań zachodzących w gospodarce.
Jak wiadomo nie od dziś, mikronacje przeżywają kryzys demograficzny. Czym jest to spowodowane? Oczywiście tym, że starzy mikronacjonaliści poodchodzili, a nowi nie przychodzą. Gdzie jest recepta, czy w zachęceniu do powrotu byłych mikronacjonalistów czy może znalezienie nowych? Bardziej przyszłościowym wydaje się być opcja znalezienia nowych mikronacjonalistów, bo wtedy jest nadzieja, że i starzy powrócą jak zobaczą aktywność, lecz jest to opcja trudniejsza w realizacji. Dlaczego? Nie owijając w bawełnę, dzisiejsza młodzież to banda idiotów i lemingów facebookowych, a nie od dziś wiadomo, że mikronacje to rozrywka bardziej wyrafinowana. Aby trafić do tej grupy ludzi, aby ich przyciągnąć, należałoby zmienić mikronacje na gry online, jeśli Bozia pozwoli, to napisane we flashu oraz opartych na kupowaniu żetonów za realną gotówkę. Wówczas byłaby szansa, że ktoś nowy się skusi na mikronacje.

piątek, 17 maja 2013

Odurzona sprawiedliwość trizondalska

Swój za swoim pójdzie nawet w ogień. Być może czasem się zawaha, ale w końcu i tak pójdzie za swoją gromadką. Zwierzęta widocznie dla niektórych stanowią ważny wzorzec zachowań. Choć i tak uważam, że zwierzęta wypadają od tych trizondalskich typów zdecydowanie lepiej, jeżeli chodzi o rozsądek i umiejętność radzenia sobie w pewnym zagrożeniu.

Nie warto bić się z gorylami, bo one i tak wygrają swą masą i niebywałą siłą. Zabiją bez żadnego problemu. Poskaczą po trupie, przejadą się po nim swym zadem, aby zostawić swój zapach na nim i pójdą dalej uważając, że to, co zrobili to pewien naturalny odruch.

Jestem przekonany, że zdecydowana większość ludzi zamieszkujących Trizondal z człowieczeństwem mają jedynie tyle wspólnego, co to, że potrafią coś napisać, a to, czy to jest blaga, to już ich nie obchodzi. Ważne, że piszą. Pozostałe cechy charaktersytyczne dla ludzi u nich ewidentnie zanikły. Instynkt jako domysł sobie wykreowali i na podstawie tego działają. Często się mówi, że zwierzęta posiadają szósty zmysł i potrafią wyczuć zagrożenie parę godzin przed tym, jak ono nastąpi. Ich jedyną reakcją jest ucieczka w kierunku miejsc, które są wyżej usytuowane. Dopiero tam się czują bezpiecznie czekając aż zagrożenie minie. Zwierzęta trizondalskie pognały na wyższe stanowiska, aby móc się poczuć bezpieczniej. Tam czekają, aż zagrożenie minie. Niektórzy w Trizondalu zachowują się także jak gady takie jak na przykład kameleon, które przybierają odpowiedni kolor do otoczenia, w którym się znajdują, aby nie zostać zauważonym przez wroga. Też to jest pewien mechanizm obronny i zaczynają wyglądać tak jak otoczenie. Dopiero, kiedy się dokładniej przyjrzycie, to dopiero zobaczycie, że to jednak nie element otoczenia, a zwierzę.

W sumie, to jestem nawet pewien, że jak ta trizondalska zwierzyna dorwie się do tego świstka, który tutaj napisałem, to go powąchą, stwierdzi czy nie śmierdzi, czy nie kłuje w oczy i pójdzie dalej, a jak dołączy do stadka, to będą rozprawiać o tym, że ktoś się wyżywał na kartce papieru i ją po prostu zostawił, aby inni poczytali ze zrozumieniem tj. zrobili to, z czym oni mają pewne problemy.

Nawet nie wiem, czy to wstyd, że się jest sądzonym przez zwierzynę uważającą się za ludzi. Niestety, ale nie ma tam innego wyboru. Zresztą, nie chciałbym, aby osądzała mnie kreatura z małpim móżdżkiem, ale i tak nie mam prawa sobie tego życzyć, bo po prostu innych istot tam nie ma.

Autor: Skompromitowany Herezjasz


środa, 15 maja 2013

Trihipokryzjondal - wstęp poznawczy

Chciałem dzisiaj Państwu zaprezentować, niepowtarzalne, wyjątkowe, wyśmienite, a przede wszystkim PRAWORZĄDNE państwo o nazwie Trihipokryzjondal. Najsampierw przedstawiam Wam flagę ów mikronacji, gdyż ona sama bardzo wiele mówi o owym v-państwie.


Analizując tę flagę nie sposób nie zauważyć pewnych aluzji do Eurokołchozu zwanego Unią Europejską (jeśli ktoś nie wie co to za kraina, niech poczyta mitologię świata realnego). Gwiazdy pięcioramienne, sierp i młot wiele mówią o omawianym, zamordystycznym Trihipokryzjondalu. Na potrzeby szeregu artykułów dotyczących Trihipokryzjondalu zamiennie będę używał określenia Trisyf.

Największą wartością Trisyfu są jego mieszkańcy, postacie nad wyraz wybitne. Np. nijaki Robert Dąbek - każda jego wypowiedź to przykład jak się powinno poprawnie pisać polszczyzną, a inteligencja z niego aż promienieje. Nie znam osobiście Pana Dąbka, ale jestem pewien, że w domowym zaciszu zajmuje się fizyką kwantową. Następnie chciałbym wspomnieć o Marcelu Hanysie, który jako prezydent spisuje się znakomicie. Znany jest głównie z swojej wspaniałomyślności. Przykładowo podróżuje dorożką na swój własny koszt (pasza dla koni też kosztuje), choć ma prawo podróżować ekspresem rządowym na koszt podatnika, a on w dodatku nie pobiera pensji, tylko utrzymuje go żona. Jednakże najwybitniejszą postacią jest Marcin "Parówka" Sokołów. Człowiek ten słynie z żelaznego charakteru. Jak powie coś raz, to i za pięćdziesiąt lat tego nie złamie. Nie jest po prostu jak chorągiewka na wietrze. Wyznaje on jedyne słuszne poglądy lewicowe. Największą jego zaletą jest szacunek do innych ludzi. Zawsze kulturalny, zawsze sympatyczny. Taki jest Parówa.

W następnym artykule omówimy sobie ustrój jaki panuje w Trisyfie.

Pachnąca woń łgarstw

Tym razem jestem zmuszony polemizować z tekstem zamieszczonym w Gazecie Górniczej pt. "Fala nienawiści i bluzgów", aby opinia nie była wprowadzana w błąd. Jako, że trizondalskie władze mają tendencję do hiperbolizacji faktów, co nazywam pewnym zakłamaniem, to muszę Państwu przybliżyć fakty, które nie są przekolorowane ani niedokolorowane w przeciwieństwie do tych, które zostały zamieszczone w oświadczeniu Prezydenta Trizondalu.

W oświadczeniu Marcela Hansa jest wyraźnie napisane: "codziennie mamy wątpliwą przyjemność zapoznawać się z kolejnymi wypowiedziami pełnych przekleństw, zniewag, kpiny ze społeczeństwa trizondalskiego". Otóż, chciałem zaznaczyć z całą stanowczością, że nigdy nie używałem kontrowersyjnych słów w stosunku do całego społeczeństwa trizondalskiego, tylko do poszczególnych jednostek z owego społeczeństwa tj. Pana Dąbskiego, Pana Sokołowicza, Pana Hansa, Pana Younga i od niedawna Pana Kryspina van Buurena z racji tego, że ich stosunek do człowieka jest nieprawdopodobnie ohydny. Fakt, że owy fragment został totalnie przekolorowany wynika z tego, że na tamtych ziemiach wyznaje się sławetną zasadę zerżniętą prosto z socjalistycznych szkół w realnym świecie: "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Tam nie ma czegoś takiego jak indywidualna odpowiedzialność za swe czyny. Indywidualnie odpowiadają dopiero tacy ludzi jak ja, którzy nie są w ogóle związani z tamtą społecznością. Proszę sobie przypomnieć moje poprzednie teksty, w których pisałem, że trzeba być członkiem czegoś i wyglądać tak jak członkowie czegoś, aby móc prawo v-żyć. W Trizondalu stosuje się niestety te same mechanizmy, co stosowano w OPM, dlatego niech niektóre jednostki tam zamieszkujące się nie dziwią, że mnie w pewych momentach krew jasna zalewa i reaguję w odpowiedni do sytuacji sposób.

Kolejna sprawa zawarta w tym cytacie: "Cała ta sytuacja negatywnie rzutuje na nas wszystkich, odbiera nam chęci do pracy na rzecz Ojczyzny, co rozumiem". Owa argumentacja jest żywcem wyciągnięta z urzędowych pism z realnego świata, w których ludzie stosują pewnego rodzaju szantaż, że nie będą robić nic dopóki dana sytuacja się nie zmieni. Chciałem Państwu przypomnieć, że w Trizondalu głównym motorem napędowym są tylko dwie osoby: Hans i Sokołowicz. Reszta udaje, że v-żyje. Poza tym, osobom, którym na czymś zależy, to będą daną czynność robić pomimo pewnych uwarunkowań. Trizondalczycy są znani i kochani z tego, że robią z siebie Bóg wie jakie ofiary, choć mają więcej winy niż im się zdaje. Pan Marcel Hans udowadnia po raz kolejny, że wiara w lepsze jutro żyje tylko w nim, a reszta patrzy na niego jak na debila.

Stojąc na straży swojego urzędu podjąłem decyzję o postawieniu wyżej wspominanego pana w stan oskarżenia. Niestety nie mogłem przewidzieć, że z procesu dokona on farsy. Żądanie zmiany oskarżyciela, gdyż obecny jest nieobiektywny czy zarzucanie mi przez jego bliskiego znajomego – Ludwika Bourbona fałszerstwa biletu lotniczego jest na tyle żałosne, że nie wymaga dodatkowych komentarzy.
Wszystkich czytelników zapraszam do Trybunału Krajowego w Trizondalu, aby zobaczyć jak wyglądają tamtejsze rozprawy sądowe. Proszę zwrócić szczególną uwagę, jak się zwraca sędzia do oskarżonego, a zrozumieją Państwo skąd wynika mój lekceważący stosunek do tamtejszej władzy. Pana Hansa dziwią oczywistości - mam prawo domagać się zmiany oskarżyciela, jeżeli obecny mi nieodpowiada lub istnieją przesłanki, że będzie stronniczy oraz, że będzie miał ewidentny wpływ na sędziego i przebieg procesu. Ponadto, ten burżuj Hans domagał się bezczelnie zwrotów kosztów za jego przejazdy do sądu z miejscowości, w której mieszka czy tam urzęduje. Ten człowiek śpi na v-pieniądzach i jeszcze chce, aby mu sąd zwrócił koszty przejazdu. Dla mnie to jest tragikomedia i wcale mnie nie dziwi fakt, że Pan Ludwik Bourbon wkroczył na salę i stwierdził, że bilet Pana Hansa jest fałszywy odpowiednio to argumentując, a Sąd stwierdził, że nie był. Pragnę przypomnieć, że obecny sędzia jest pod pełną kontrolą Pana Hansa, więc trudno, aby mu nie przytakiwał.

Trzeba zauważyć, że w wielu mikronacjach osoba taka zostałaby po prostu zbanowana bez szukania podstaw prawnych.
Między innymi dlatego w mikronacjach panuje wyświechtana nieaktywność. To właśnie małostkowość intelektualna osób zarządzających forami do tego się przyczynia. Chciałbym Szanownemu Panu Hansowi przypomnieć, że postać Paula Sinnera, pod którą wcześniej działałem na ziemiach Trizondalu została zbanowana przez tego imbecyla Dąbskiego, bo nie był w stanie zrozumieć moich wypowiedzi, więc Trizondal również wyznaje te same zasady, co w innych krajach. Bardzo często powoływaliście się Al-Rajn, że tam by mnie już dawno nie było - przecież Pan MULK to Wasz bliski przyjaciel i wszystko staje się jasne. Znowu zasada "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" się sprawdza. :)

My natomiast dajemy prawo do obrony przed sądem. Co więcej, nawet prawo do odszkodowania. Dlatego zarzuty o stronniczości, układzie itp. są bardzo niesprawiedliwe. Ufam jednak, że nikt nie da się zwieść kłamliwej propagandzie nienawiści, zbyt wiele jest dowodów by zaprzeczyć temu, co wyżej opisałem.
Na koniec zostawiłem sobie najzabawnieszy fragment oświadczenia Pana Hansa. Zacznijmy analizę może od dupy strony, tak jak to w Trizondalu lubią najbardziej.

Proszę zwrócić uwagę na ostatnie zdanie, w którym Pan Marcel Hans mówi, aby Szanowni Państwo nie dali się zwieść kłamliwej propagandzie nienawiści kreowanej niby przeze mnie, a potem mówi, że są jakieś tam dowody (których nikt nie widział), że to co napisał to najprawdziwsza prawda. To są pozory, Szanowni Państwo, że oni mają dowody. Jedyne, co oni mają to umiejętność publicznego kłamania i robienia z siebie ofiar na siłę. Coś obrzydliwego.

Część fragmentu wypowiedzi, której nie omówiłem jest mydleniem oczu wszystkim, co dane oświadczenie przeczytają. Mianowicie, mówię tutaj o pewnym złudzeniu dotyczącym praworządności i sprawiedliwości wyznawanej na ziemiach trizondalskich. Uwierzcie mi, że prawa, które Wam tam przysługują są niczym wobec tego, jakie prawa ma tamtejsza administracja państwowa i do czego są w stanie się posunąć. O tym ostatnim dowiedzą się Państwo więcej w publikacjach Pana Bourbona.

Wybierając się do Trizondalu pamiętajcie, aby się dobrze uzbroić. 

Na koniec wysłuchajcie klasyka Jacka Kaczmarskiego:



wtorek, 14 maja 2013

Mydlana bańka

Mówi się, że co człowiek, to inne poglądy. Dlaczego tak się dzieje? Rzeczywistość (także ta wirtualna) jest jednolita, jest taka jaka jest, każdy widzi jaka jest, a każdy inaczej ją interpretuje. Dlaczego? Wszystko wynika z niewiedzy oraz braku narzędzi. Różnorodność zdań wynika z tego iż dywagujące ze sobą jednostki nie posiadają kompletnej ilości informacji aby zinterpretować w sposób pełny konkretną sytuację.  Bazujemy tylko na tym co wiemy, co jest oczywiste, a przez to w wielu złożonych problemach nie potrafimy stwierdzić czegoś jednoznacznie, a przede wszystkim udowodnić swojej tezy tak, że nawet jakby się ktoś uparł nie będzie w stanie tego zanegować i rodzą się odmienne poglądy. Przykładowo fizyka posiada bardzo konkretne narzędzie - matematykę, z którym bardzo ciężko jest dyskutować. Dwa plus dwa jest cztery i raczej jest to niemożliwe aby to zanegować. Z kolei tam gdzie wciąż jest brak informacji, to tam się rodzą dyskusje, nawet w fizyce, np. w sprawie powstania wszechświata. Pytanie tylko, czy aby coś było oczywiste, musi być zdatne do udowodnienia za pomocą matematyki. Niestety tak, ale to nie problem, bowiem w matematyce jest znane narzędzie o nazwie logika.
Zatem w każdej dziedzinie życia, nawet takiej, w której liczby, z którymi przede wszystkim kojarzy się matematyka, nie występują, można za pomocą logiki wszystko jednoznacznie stwierdzić. Problem pojawia się wtedy, gdy ludzki umysł nie jest w stanie okiełznać złożoności pewnego problemu.
Dochodząc do sedna sprawy, która dotyczy także mikronacjonalistów, zmorą mikroświata jak i świata realnego jest fakt, że ludzie, którzy nie posiadają wiedzy, a tym bardziej jakiejkolwiek inteligencji, bezczelnie ignorują oraz robią wszystko aby móc ignorować stwierdzenia osób posiadających owe zdolności, a każda próba udowodnienia sprzecznej z ogółem tezy jest wyszydzana.
Ludzie wbrew pozorom dążą do tego aby wszystko wiedzieć, co na pierwszy rzut oka może się wydawać pozytywną cechą. Niestety treść tej wiedzy nie zawsze jest zgodna z rzeczywistością. Ważne jest aby wiedzieć cokolwiek, a potem upierać się przy tym, że ta ich wiedza jest tą właściwą, nawet jeśli ktoś udowodni, że owa wiedza nie jest prawdziwa. Wówczas tworzą wokół siebie mydlaną bańkę kłamstw, która pięknie mieni się kolorami w świetle. Niestety bardzo łatwo ją zniszczyć, więc każdy osobnik, który śmie przebijać te osobiste, piękne mydlane bańki jest uznawany za szaleńca i separowany z otoczenia. Ludzi nie interesuje prawda faktyczna, ludzi interesuje prawda subiektywna. Każdy chce aby jego wiedza została potwierdzona. To powoduje powstawanie tzw. kółek wzajemnej adoracji.

Trizondal buduje chlew dla ludzi

Po wygranych wyborach prezydenckich w Trizondalu nowa władza w postaci Marcela Hansa i jego zastępcy Marcina Sokołowicza postanowiła zainwestować w trzodę chlewną. To właśnie świnie puszczone wolno mają stanowić ważny fundament dla tego kraju. Władza nawet nie ukrywa, że będzie przymusowo kolczykować ludzi będących w późniejszym czasie uznawanych za świnie. Co ciekawe, tamtejsze władze zainwestowały również w specjalne stroje dla ludzkich świniaków, które podkreślają inność bytu nieakceptowanego na tamtejszych ziemiach. Ponadto, wydzielono nawet specjalne getto, w którym cała trzoda chlewna będzie trzymana razem. Władze nie ukrywają, że będą nawet masowe wywózki do rzeźni, jeżeli kwik z świńskich ryji przekroczy pewne normy hałasu i będzie uciążliwy dla obecnych władz. Dopuszcza się jedynie pochrumkiwanie niegroźne dla uszu obecnej władzy.

Na łamach Królewskich Indagacji prezentujemy ryj, który odpowiada za podział istot żywych w Trizondalu na trzodę chlewną i ludzi:


 Marcin Sokołowicz (wiceprezydent Trizondalu) - specjalista od trzody chlewnej i trolli


Temu ryjowi o jakże specyficznych zainteresowaniach życzymy powodzenia w pełnieniu jakże to chlubnej funkcji w swoim kraju.

sobota, 11 maja 2013

Czerwona łapa

Nie zamkniecie żadnych słów w ludzkich gardłach!

Celowe obniżanie ciśnienia

Armia czerwonych już weszła do mikronacji i przykłada lufy ludziom do skroni. Czerwoni nie chcą się zabawiać z nikim, kto jest inny. Oni uważają, że, jeżeli wszystkie dzieci nie będą miały łopatek w równych kolorach, to dzieci nie mają prawa lepić babek czy tam budować swoich zamków z piasku. Jeżeli zatem z góry zakładamy, że człowiek musi jednak posiadać łopatkę, aby móc wykopać dół, to jednocześnie zaprzeczamy faktowi, że człowiek może użyć przecież łyżeczki czy też swych własnych rąk, aby ten dół wykopać. Zatem, jeżeli obecna klasa polityczna w mikronacjach rzecze, że do prawidłowego funkcjonowania w mikronacjach jest konieczne wyzbycie się tzw. trollingu, to jednocześnie potrwierdza fakt, że nie życzy sobie, aby w świecie mikronacji zaistniały jakiekolwiek dyskusje o podłożu kontrowersyjnym lub też apokryficznym (tu: nieuznane przez pewną większość mikronacyjną), a tym samym dąży do międzynarodowego pogodzenia się, co skutkuje masowym znużeniem i monotonią v-życia.

Ludzie są zakochani w ideologii antytrollingowej aż do przesady i to jest kolejny powód, dlaczego mikroświat klęczy na grochu za karę niesłusznie. Podeprę się Wikipedią, aby przytoczyć Czytelnikom kilka syptomów trollingu, a następnie pokazać wpływ tego, co ktoś napisał w Wikipedii na to, co się dzieje w mikroświecie. Ponadto, postaram się udowodnić, że ludzie zaczynają wyznawać coś nad czym w ogóle się nie zastanawiają do czego to może doprowadzić.

Pierwszym z symptomów trollingu (tj. jak rozpoznawać trolli internetowych), który wzbudził moje zdziwienie jest owy zapis:

-celowe wyrażanie zdania różnego od grupy w której owo zdanie wyraża, nawet jeśli jest takie same jak jego, co z kolei prowadzi do dyskusji z której "wyciąga" się osoby niepotrafiące uargumentować własnego zdania(daje to im satysfakcje z poczucia wyższości nad innymi)

Powyższe zjawisko jest widoczne w mikronacjach gołym okiem. Wystarczy powiedzieć coś w nieco inny sposób lub wyrazić całkowicie inne zdanie niż pewna większość uznaje za słuszność, to automatycznie stajemy się trollami i zgodnie z zasadą "nie karm trolla" dyskusja zamiera. To jest niebywałe, jak bardzo chęć stłamszenia wymiany poglądów w mikronacjach została opanowana przez zasady wyryte na Wikipedii.

-regularne ogłaszanie swojego definitywnego odejścia z forum lub grupy dyskusyjnej i za każdym razem, po jakimś czasie, powracanie – troll tłumaczy się tutaj różnego rodzaju obowiązkiem, otrzymaniem kilkuset maili zachęcających do powrotu etc.;

Kolejny fakt często wypominany w mikroświecie jako symptom do bycia trollem. Czyli według tego zapisu nie można powiedzieć, że się z czegoś odchodzi z jakiegoś powodu, a potem do czegoś wraca z jakiegoś powodu, bo się zostanie okrzykniętym trollem. Zatem, nie wracajcie, bo obecna klasa polityczna uzna Was za trolli. Ponadto, nawet ten zapis antycypuje jak troll się zachowa, a każdy normalny człowiek wie, że zachowanie to nie jest coś, co można określić mianem jednoznaczności. Poza tym, to, że ktoś wraca w nieco odmienionej formie, to chyba dobrze dla mikroświata, a nie źle? Czyżby specjalnie chciano, aby nikt nie wracał?

-wprowadzanie zamieszania w stosunku do własnej osoby, przedstawianie siebie jako ofiary (np. moderatorów, współdyskuntantów etc.) także w sytuacjach niezwiązanych z danym forum

Dopiero teraz zrozumiałem dlaczego Królestwo Wurstlandii wraz z Markusem Vilanderem na czele zostało prawie jednogłośnie okrzyknięte krajem z trollem na czele. Wikipediowska propaganda jednak działa na oszołomów w mikronacjach, którzy potem te zasady praktykują. Szkoda, że tak łatwo można im wyprać mózgi.

-tworzenie klonów (np. Troll może także występować w tym samym okresie także jako Uczestnik1 i Uczestnik2), których wypowiedzi składają się z wyrazów poparcia wypowiedzi trolla występującego pod własnymi danymi oraz ataków na oponentów tego trolla – troll w ten sposób próbuje wykazać, że nie jest izolowany i cieszy się poparciem na danym forum.

Kolejna myśl, która dosyć mocno ulokowała się w mózgach mikronejczyków. Ocenianie jedną miarą wszystkich przypadków zaprowadziło ich do shańbionego określenia psychometryków, którzy są znani z tego, że dany przypadek jest oceniany na podstawie jednego lub góra dwóch wzorców zachowania np. z przeszłości i nie dopuszczają myśli, że ktoś może się zachowywać w inny sposób, kiedy przybierze inną postać (lub zrozumie swoje błędy i będzie chciał pokazać, że się zmienił), a tym samym na wstępie wyklucza się taką postać z kręgu danej społeczności uznając ją za trolla. Straszne, ale prawdziwe i możliwe do zaaobserwowania właśnie w mikronacjach. Pan de Lima używa bardzo często takiej strategii, więc ten Pan jest klasycznym przykładem pewnej psychozy zaczerpniętej z Bóg wie skąd.

Na koniec chciałbym wspomnieć, że określenie trolla internetowego jest często nadużywane i w tym momencie pozwolę sobie zacytować ciotkę Wiki:

Niektóre osoby mianem tym określają dyskutanta, który przedstawia zagadnienia dla kogoś niewygodne lub za trudne do merytorycznego, szerszego omówienia. Nie każda bowiem kontrowersyjna, poruszająca trudne zagadnienia i mogąca kogoś bulwersować wypowiedź jest zaraz formą trollingu.

Zatem, Panie Marcinie Sokołowicz-Iwanowicz i spóła ważcie lepiej na swe słowa, aby potem nie płakać, że ktoś Was zgnoił.
Autor: Skompromitowany Herezjasz

piątek, 10 maja 2013

Chcesz v-pracować?

Czas na chwilę skończyć z przedstawieniem świata mikronacji w formie obrazków, a skupić się na tym, co piszą mikronacjonaliści.

W pierwszy ogień wrzućmy sobie niejakiego Marcela Hansa, jednego z ojców założycieli Królestwa Trizondalu oraz RSiT, który głosi czasem takie rzeczy, że naprawdę można chwycić się za głowę. Żeby Czytelnicy nie zarzucili mi tego, że moje wywody są wymysłem, to oprę się na przykładach wypowiedzi poszczególnych v-bohaterów, a potem je przeanalizuje.

"Dziwi mnie, dlaczego Pel nie chce przysłużyć się światu i wykonywać map zgodnych z wolą wszystkich. Byłby wtedy osobą cenioną i poważaną."  (źródło: http://trizondal.org/forum/viewtopic.php?f=38&t=3694&start=10)

Mapowanie mikroświata to istny cyrk na kółkach, który gdzieś jeszcze tam objazdowo występuje. Jak słyszę, że znowu chcą rozmawiać o jednej mapie mikroświata, to sobie wyobrażam stado małp bujających się na lianach rzucających w siebie bananami - małpa, która ma dopiero zielonego banana musi się spuścić z liany, na której wisi od jakiegoś czasu i wspiąć się na tą, gdzie żółtobananowcy urządzili sobie raj w koronach drzew. Potem nie dziwota, że z mapowania mikroświata wychodzi małpowanie mikroświata.

Patrząc na ten cytat, to się zastanawiam, czy ten, kto nie chce tworzyć czegoś dla mikroświata i jednocześnie nie będzie się zgadzał ze wszystkimi, to ma przerypane do końca swych v-dni? Czyżby to był znak, że ktoś ma zamiar budować obozy pracy podpięte pod jedną myśl polityczną? Po tym, jakby się dana osoba dostała do tych obozów, to wówczas owa osoba dopiero byłaby szanowana i osiągnęła by jakąś cenę przetargową? Tak sobie myślę, czy człowiek podporządkowujący się woli wszystkich czy tam pewnej większości będącej u władzy może dopiero zasłużyć na karteczkę ze swoją ceną, a w przeciwnym wypadku, to już nie...

Straszne to jest, jeżeli ocenia się ludzi zamieszkałych w mikronacjach po tym, czy potrafią się podporządkować i potem na podstawie tego uważa się ich za poważanych bądź też nie, czy, co gorsza, za cenionych bądź też nie. OPM zresztą dystrubuowało ulotki (widziałem na własne oczy) mówiące o spełnianiu marzeń z realnego świata w świecie mikronacji, o spełnianiu największych pragnień i o ile dobrze pamiętam, to był tam zapis o kreatywności i wyobraźni. Tu się nagle okazuje, że potrzeba czegoś więcej, czegoś, czego mało kto by się spodziewał - podporządkowania się łże-elicie.

Cóż, ocenianie, kategoryzowanie i selekcjonowanie to typowe koniki dla większości polskich mikronacjonalistów. Lubią sobie poujeżdżać te niedokarmione szkapy. Lubią sobie powozić swe zramolałe cielska na łamliwych kręgosłupach nowych mikronacji, czy nawet mikronacjonalistów.

Typowa szlachta i arystokracja wkroczyła na v-salony ze swymi poronionymi zwyczajami.

Autor: Skompromitowany Herezjasz 



czwartek, 9 maja 2013

Pokazali swą prawdziwą twarz niczym Soplica tuż przed śmiercią....


1. Runą w łunach, spłoną w pożarach                         3. Na ziemskim globie flagi czerwone
Krzyże Kościołów, krzyże ofiarne                                  Będą na chwałę grały jak dzwony
I w bezpowrotnym zgubi się szlaku                                 Czerwona Armia i wódz jej Stalin
Z Lechickiej ziemi Orzeł Polaków                                  Odwiecznych wrogów swoich obali

2. O słońce jasne, wodzu Stalinie                                4. Zmienisz się rychło w wieku godzinie
Niech władza Twoja nigdy nie zginie                               Polsko, a twoje córy i syny
Niech jako orłów prowadzi z gniazda                             Wiara i każdy krzyż na mogile
Rosji i Kremla płonąca gwiazda                                      U stóp nam legnie w prochu i pyle


Czesław Miłosz, 1939, Lwów

Ten wiersz dedykuję wszystkim zakochanym mikronacjonalistom w komuszej ideologii.