sobota, 25 maja 2013

Koncept mikronalizmu

Istota mikronalizmu mogłaby się wydać czymś prostym, czymś zrozumiałym dla wszystkich, a tu się jednak okazuje, że to zbyt skomplikowana sfera, w której nie można się odnaleźć.

Często mówi się o polskim świecie mikronacji, które wszystkie razem tworzą pewną całość. Otóż, chciałem zaznaczyć w tym artykule, że już nie ma żadnego świata mikronacji. Są tylko jednostkowe mikronacje, które nie tworzą już pewnej całości. Wygenerowane egocentryczne postrzeganie indywidualnych światów, w których mikronejczycy danych mikronacji doskonale się znajdują wyburzyło wszelakie fundamenty zdrowej egzystencji. To w dalszej kolejności doprowadziło do tego, że koncept kreowania świata mikronacji został wymyty i zastąpiony małymi sferami mikronacji, w których dominują takie wartości jak narcyzm, nadmierny sentymentalizm, przesadyzm, przesadzone posłuszeństwo i podporządkowanie, ale także nieprawdopodobne naśladownictwo, które jest obecne podczas pierwotnej socjalizacji u dzieci i zwierząt w początkowym stadium życia. Jest to dowód, który pozwala mi sądzić, że te małe sfery mikronacji uważające się za niewyobrażalnie duży świat mikronacji w znaczącym stopniu się uwsteczniły w swym rozwoju społecznym.

Wielu mikronacjonalistów ma ewidentne problemy z przejściem w kolejny proces socjalizacji, jakim jest socjalizacja wtórna, w której ludzie zaczynają się odnajdywać w społeczeństwie pełniąc pewne role społeczne. Mają wyraźne problemy z interpretacją różnych środowisk społecznych i co gorsza swe problemy tłumaczą tym, że środowisko, które pewne jednostki stanowią jest najlepsze spośród innych, a reszta środowisk jest mniej wartościowa i się z nich po prostu drwi.

Został ustanowiony piekielny świat mikronacji, w którym jednostki udają, że się uczą swych ról społecznych pełnionych w mikroświecie. Widać to gołym okiem, że owe jednostki wciąż pozostają w pierwszym procesie socjalizacji tj. socjalizacji pierwotnej, a co za tym idzie, nie umieją się odnaleźć w nieprawdopodobnie skomplikowanym świecie mikronacji, gdzie muszą umieć pełnić pewne role społeczne, aby móc przetrwać i się nie zanudzić na śmierć. Niestety, zdecydowana większość mikronacjonalistów (nawet ta starszyzna) nie wie, co to jest rola społeczna w mikronacjach z racji tego, że wciąż tkwią w pierwszym procesie socjalizacji, w którym jednostki bardzo często obserwują otaczający ich świat, próbują go naśladować, ale w pewnym momencie powinni przestać go naśladować i wykreować w sobie pewną dojrzałość społeczną pozwalającą pełnić różne role społeczene niezależnie od świata otaczającego. Zdecydowana większość nie chce przejść w drugi krąg socjalizacji z różych względów - takich jak na przykład: wygodnictwo, przyzwyczajenie do naśladownictwa oraz pewnego rodzaju urojone i niezdrowe współzawodnictwo zaczerpnięte z portali społecznościowych.

W literaturze naukowej często uważa się, że inteligencja jest umiejętnością dostosowania się/przystosowania się do pewnego środowiska. W świecie mikronacji uważa się, że inteligencja jest pewną pochodną erudycji stanowiącą ogniwo nieprawdopodobnej wiedzy fachowej, językowej, kulturowej - ogólnie rzecz biorąc wiedzy interdyscyplinarnej, a także niebywałych umiejętności interpersonalnych. Tak szerokie i w dodatku błędne pojęcie inteligencji stanowi ważny czynnik odpowiedzialny za powolne uśmiercanie świata mikronacji. Ponadto, mikronacjonalnego ujęcia inteligencji oczekuje się od nowych obywateli. Nawet sławetny socjalista, Marcel Hans, powiedział, że:

Sama segregacja wg aktywności merytorycznej (gimbazy od inteligencji) jest słuszna.
Pozwolę sobie zauważyć, że ja nie napisałem, że należy dokonywać selekcji na aktywności merytorycznej (czyli jedną aktywność odrzucać jeśli mi nie pasuje, a drugą dopuszczać.). Ja mówiłem o selekcji wg aktywności merytorycznej (czyli jak poprzednicy proponowali): obywatelstwo dla osób aktywnych, które się wykażą, a nie spamują w offtopie.

Oczekuje się w mikronacjach samych geniuszy, ludzi, którzy wyssali z mlekiem matki nieskazitelnie czystą mądrość.

Zatem, problemem mikroświatowym nie są portale społecznościowe takie jak facebook czy tweeter, ale ludzie, którzy próbują się do nich dostosować popadając w zwyczajne stadne naśladownictwo zamieniając się tym samym w istną zwierzynę działającą na podstawie instynktów aniżeli własnego zdroworozsądkowego rozumu.

10 komentarzy:

  1. Artykuł jest typowym przykładem syndromu studenta I roku - zachłyśnięcia się nową dla niego terminologią, którą następnie epatuje znudzonego czytelnika, próbując mu zreferować wszystko, czego się właśnie dowiedział. Robi to naprawdę kiepskie wrażenie i im wcześniej autor zrezygnuje z odgrywania obcej mu roli, tym lepiej dla czytelnika i słuchaczy.

    Sugeruję jednak doczytać podręcznik i sprawdzić, że dwa rodzaje inteligencji, o jakich rozprawia autor w ostatniej części tekstu, mają bogatą literaturę przedmiotu i w psychologii określane są mianem "płynnej" i "skrystalizowanej" (będącej pochodzą wykształcenia i doświadczenia) - ta druga nie ma nic wspólnego z podejściem typowo mikronacyjnym, jak rzekomo sugeruje zdezorientowany autor, obwiniając ją pośrednio za "powolne uśmiercanie świata mikronacji". I nikt, absolutnie nikt, nie oczekuje od mikronacji obecności "samych geniuszy". Wystarczy umiejętność nienadużywania wulgaryzmów.

    To, z czym niewątpliwie autor ma problem, to inteligencja pierwszego rodzaju (tak, jak sam ją definiuje): "umiejętnością dostosowania się/przystosowania się do pewnego środowiska". Biorąc pod uwagę zmagania p. Vilandera z resztą świata - wniosek nasuwa się jeden: facet ewidentnie nie sprostał zadaniu. W świecie internetu ma to swoją nazwę: trolling.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Czytelniku,

      Na początek, to chciałem wyrazić najszczersze podziękowania za wyrażenie swej jakże merytorycznej opinii, z którą pozwolę sobie polemizować.

      To, że Szanowny Czytelnik jest znudzony, czy raczej nafaszerowany wiedzą dotyczącą przedstawionych powyżej zagadnień do tego stopnia, że nie musi tego czytać, bo już to prawdopodobnie wie przeczytawszy tony książek na ten temat i będzie podkreślał na łamach tej gazety, jaki to autor tego artykułu jest niedouczony, jest dla mnie znakiem, że Szanowny Czytelni sprawia wrażenie takiego, który wie wszystko najlepiej, a inni nie mają prawa wyrazić swojego zdania na dany temat.

      Ponadto, nie obchodzi mnie fakt, jakie wrażenie moje teksty zrobią na Panu. To, że dla Pana coś jest kiepskie, to dla drugiego może być poczytne i mogę Pana już teraz zapewnić, że będę pisał tak jak mi się podoba pomimo tego, że Pan mnie jakimiś proletariackimi syndromami obrzuci. Radzę Panu nie oceniać wszystkich czytelników Pana miarą, bo to jest dopiero niesmaczna praktyka, którą się, łagodnie powiedziawszy, brzydzę.

      Odnosząc się do drugiego akapitu Pańskiej wypowiedzi, to chciałem Panu podkreślić fakt, że dziedzina psychologii, na którą się Pan powołuje jest dla mnie o tyle odrażająca, że została stworzona na podstawie ideologii socjalistycznej (taka dominowała od dłuższego czasu w Europie i uznawano ją za najbardziej słuszną, a tych, którzy próbowali ten fakt podważyć nazywano pseudonaukowcami np. prof. Howard Gardner). Psychologią kreowaną w Europie Wschodniej bazującej na Europie Zachodniej jest wysoce rozbudowana i stanowi kontynuację badań na ludziach w sferze psychologii tak podobnych do tych, co stosowali Niemcy i Rosjanie podczas II wojny światowej (i w czasach powojennych także), że to się nie mieści w głowie.

      Mój artykuł bazuje na dorobku naukowym dotyczącym pojmowania inteligencji przez prof. Howarda Gardnera oraz częściowo przez chyba też prof. Daniela Golemana, więc niech mi Pan nie każe czytać tych socjalistycznych bzdur pełnych tabelek i jakiś chorych wykresów próbujących badać coś nieskończonego i na dodatek kreujących jakiś poroniony współczynnik IQ czy tam czynnik g, na podstawie którego osądza się, w jakim stopniu człowiek jest inteligentny i co z danej liczby wynika.

      ciąg dalszy ->

      Usuń
    2. "I nikt, absolutnie nikt, nie oczekuje od mikronacji obecności "samych geniuszy". Wystarczy umiejętność nienadużywania wulgaryzmów."

      Wasza mowa na forach świadczy o czymś innym. Chcecie tylko inteligentów opierając się na socjalistycznym modelu inteligencji. Ponadto, nie wiem na jakiej podstawie wmawia Pan wszystkim, że jestem zdezorientowany w tej kwestii, o której piszę, skoro bazuje na postrzeganiu inteligencji przez tych dwóch Panów, o których Pan zapewne nie słyszał, bo w Polsce się po prostu o nich nie mówi, bo wiedza, którą oni przekazują jest tak odległa od myślenia socjalistycznego, że nawet nie jest w stanie Pan sobie tego wyobrazić. Dlatego wolę się opierać na nauce mniej zakłamanej głoszonej przez nieskorumpowanych profesorów zagranicznych niż czytać te bzdury, na które Pan się powołuje.

      "To, z czym niewątpliwie autor ma problem, to inteligencja pierwszego rodzaju (tak, jak sam ją definiuje): "umiejętnością dostosowania się/przystosowania się do pewnego środowiska". Biorąc pod uwagę zmagania p. Vilandera z resztą świata - wniosek nasuwa się jeden: facet ewidentnie nie sprostał zadaniu. W świecie internetu ma to swoją nazwę: trolling. "

      Panie, to nie ja tak definiuję inteligencję, tylko niemiecki psycholog, William Stern. Jak Pan poczyta literaturę naukową, to się Pan o tym przekona. To właśnie ten Pan wprowadził do obiegu współczynnik IQ, to właśnie on wprowadził testy mierzące intelekt u ludzi, na podstawie których potem III Rzesza oceniała ludzi i przydatność do życia w społeczeństwie! Zatem, ja się z tego szczycę, że się nie dostosowuję do Waszego porypanego społeczeństwa, a Pan, jak to lubi, to może mi wmawiać różne problemy, syndromy, odchyły psychiczne i inne bzdury. Trolling jest wymysłem socjalistów, więc swoich kompanów broni tak Pan nazywaj, a nie mnie!

      P.S.
      Wulgaryzmów też będę używał, kiedy uznam to za słuszne, a Wasze kompleksy mnie nie interesują.

      Usuń
  2. Trochę się Pan zagalopował. Proszę przeczytać raz jeszcze mój komentarz i przestanie bić pianę na pokaz. Czy na pewno otworzyło się Panu odpowiednie okienko i odpowiada właściwej osobie?

    W którym miejscu mojej wypowiedzi znalazł Pan "socjalistyczne bzdury pełnych tabelek i jakiś chorych wykresów próbujących badać coś nieskończonego i na dodatek kreujących jakiś poroniony współczynnik IQ czy tam czynnik g, na podstawie którego osądza się, w jakim stopniu człowiek jest inteligentny i co z danej liczby wynika"?

    Skąd liczba mnoga? Skąd podejrzenie o skłonności socjalistyczne - zupełnie zresztą mi obce? Przyznaję, że jestem mocno rozbawiony - choćby uwagą o Golemanie, o którym rzekomo "w Polsce się nie mówi", a którego książka o "Inteligencji emocjonalnej" była pod koniec lat 90. minionego stulecia typową "lekturą na plażę". Właśnie w Polsce, nad naszym zimnym Bałtykiem. No, ale to i tak lepiej niż Zimbardo. Proszę się ogarnąć i dać spokój z tymi pretensjonalnymi popisami, bo troszkę trąci to licealnym korytarzem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah ja się zagalopowałem? Szanowny Pan już przejechał dawno przez wszelkie granice i jeszcze ma czelnośc mi wyznaczać granice.

      Zapoznałem się z Pana komentarzem bardzo dokładnie i nie pozwolę sobie, aby Pan będąc niespełna rozumu człowieczkiem osądzał mnie przez pańską miarę traktując mnie jak debila.

      "W którym miejscu mojej wypowiedzi znalazł Pan "socjalistyczne bzdury pełnych tabelek i jakiś chorych wykresów próbujących badać coś nieskończonego i na dodatek kreujących jakiś poroniony współczynnik IQ czy tam czynnik g, na podstawie którego osądza się, w jakim stopniu człowiek jest inteligentny i co z danej liczby wynika"?"

      A tu co Pan chce udowodnić tym, co to czytają? Mówił Pan o dwóch rodzajach inteligencji - płynnej i skrystalizowanej? To ja Panu to rozbudowałem o ile zna Pan jedną z publikacji Pana profesora Edwarda Nęcki na temat jego badań nad inteligencją, więc niech Pan przestanie ze wszystkich wokół robić debili,a siebie stawiać na najwyższym z najwyższych piedestałów jakby Pan tu był jakimś Bogiem Mądrości. Właśnie Pan udowodnił, że Pan nie wie o czym mówi i na dodatek chce Pan rżnąć tutaj przede mną wielkiego mądrale, który będzie mi mordę wycierał byle jaką szmatą, którą chwyci do swych szlachetnych rączek.

      "Skąd liczba mnoga?"

      Stąd, że jest Was wielu.

      "Skąd podejrzenie o skłonności socjalistyczne - zupełnie zresztą mi obce? "

      Stąd, że ma Pan tendencje do oceniania na podstawie chorych, absuralnych i totalnie idiotycznych kategorii. Skoro bawimy się już w te syndromy, to Pan cierpi na syndrom alkoholika tj. ma tendencję do wypierania się, że kimś nie jest, a w rzeczywistości tym kimś jest.

      "Przyznaję, że jestem mocno rozbawiony - choćby uwagą o Golemanie, o którym rzekomo "w Polsce się nie mówi", a którego książka o "Inteligencji emocjonalnej" była pod koniec lat 90. minionego stulecia typową "lekturą na plażę". Właśnie w Polsce, nad naszym zimnym Bałtykiem."

      Śmiech to zdrowie, Szanowny Panie. Mnie to nie przeszkadza, że Pan się dobrze bawi. Żeby Pan tylko wiedział jak ja się świetnie bawię, kiedy Pana czytam.

      Zabawne jest to, że ja używam czasu teraźniejszego, aby coś udowadniać, a Pan próbuje udowodnić rzekomą teraźniejszość bazując na latach 90, czyli na przeszłości. Pomijam już fakt, że Pan stawia na równi czytanie książki, a mówienie o niej głośno. Dla mnie to jest tak absurdalne argumentowanie, że nie sposób tego zrozumieć, ale Pan chce mnie tym nakarmić. Już wolę chodzić głodny albo najeść się czymś jadalnym. :)

      "No, ale to i tak lepiej niż Zimbardo."

      Cieszę się, że Pan słyszał o Zimbardo. :)


      "Proszę się ogarnąć i dać spokój z tymi pretensjonalnymi popisami, bo troszkę trąci to licealnym korytarzem."

      Pan chyba żartuje. Spokój sobie może Pan zrobić jak se Pan strzeli kulkę w łeb, a o ogarnięcie, to pozwoli Pan, że sam zadbam.

      Na początku był jakiś syndrom studenta I roku, teraz jakiś licealny korytarz... Widzę, że Pańska miara jest odpowiednio przystosowana tj. zawsze w dół. To znaczy, że Pan reprezentuje te doły. Proszę z nich wyjść, aby Pana nie zakopali w nich tak jak kiedyś doły zakopywały górę, aby doły miały dobrze, a góra źle. Teraz góra zakopie te doły prędzej czy później. :)




      Usuń
    2. *na podstawie pańskiej miary

      Usuń
  3. Tradycyjne bluzgi zostawię bez komentarza. Dobrze zatem, niech Panu będzie, jestem socjalistą, który się tego wypiera. Takim Urbanem w zakonie redemptorystów.

    Odniosę się tylko do jednej kwestii, która mnie rozbawiła, a która jest dobrą ilustracją Pańskiego problemu. Uwagi o Golemanie w ogóle Pan nie zrozumiał - wyrażenie "lektura na plażę" oznacza książkę chętnie czytaną. Nie taką, którą się nabywa i odkłada na regał. Proszę sobie sprawdzić i zanotować w kajecie.

    Lekkostrawna książka D. Golemana, którego uparcie uznaje Pan za autora ezoterycznego, sprzedawana była i nadal jest sprzedawana z nalepką "światowy bestseller". W Polsce sprzedało się tego ponad 100 tysięcy i pierwsze wydanie po prostu wykupili maturzyści (z prostego powodu - w latach 1998-2000 była to lektura wymagana na egzaminie wstępnym na psychologię ogólną). Wynurzenia autora mają w środowisku opinię "psychologii dla ubogich", coś na modłę sprzedawanych na pniu popularnych ujęć Aronsona czy - na gruncie politologii - Huntingtona. Innymi słowy - szału nie ma, głowy nie urywa. Studenci raczej nie robią z tego magisterek, chyba że naprawdę nie mają pomysłu. Może niepotrzebnie użyłem czasu przeszłego - jest Pan, jak widzę, wciąż małym reksiem i uwaga o latach dziewięćdziesiątych mogły Pana nieco zbić z tropu.

    Zapewniam, że wiele się jednak nie zmieniło, ale dziś po prostu nie wypada reklamować tych nazwisk z wypiekami na twarzy, sugerując rozmówcy, że - cytuję - "zapewne Pan o nich nie słyszał, bo w Polsce się po prostu o nich nie mówi, bo wiedza, którą oni przekazują jest tak odległa od myślenia socjalistycznego, że nawet nie jest w stanie Pan sobie tego wyobrazić".

    Czy Pana trzymają w jakiejś ciemnej szafie?

    I spokojnie, nie jestem "Bogiem Mądrości". Po prosu wypisuje Pan komiczne głupstewka. Proszę się uśmiechnąć. Dobrej nocy!

    OdpowiedzUsuń
  4. "Lekkostrawna książka D. Golemana, którego uparcie uznaje Pan za autora ezoterycznego, sprzedawana była i nadal jest sprzedawana z nalepką "światowy bestseller". W Polsce sprzedało się tego ponad 100 tysięcy i pierwsze wydanie po prostu wykupili maturzyści (z prostego powodu - w latach 1998-2000 była to lektura wymagana na egzaminie wstępnym na psychologię ogólną). Wynurzenia autora mają w środowisku opinię "psychologii dla ubogich", coś na modłę sprzedawanych na pniu popularnych ujęć Aronsona czy - na gruncie politologii - Huntingtona. Innymi słowy - szału nie ma, głowy nie urywa. Studenci raczej nie robią z tego magisterek, chyba że naprawdę nie mają pomysłu. Może niepotrzebnie użyłem czasu przeszłego - jest Pan, jak widzę, wciąż małym reksiem i uwaga o latach dziewięćdziesiątych mogły Pana nieco zbić z tropu."

    Panie, bredzisz Pan totalnie. Nigdzie nie powiedziałem, że uznaję Golemana za autora ezoterycznego i że jego książki są trudno dostępne! Pan bezczelnie kłamiesz. Guzik mnie obchodzi fakt, że maturzyści tą książkę wykupili, aby się dostać na psychologię ogólną. Wynurzenia polskich psychologów mnie jakoś nie interesują, bo można od ich schizofrenicznej ideologii nabawić się bólu głowy.

    Co mnie to obchodzi, że książka Golemana jest tak pusta w środku, że studenci podchodzący do magisteriów wolą ją spalić i skupić się na czymś ambitniejszym czego nie rozumieją, a potem sieją chore propagandy po innych wydziałach uniwersytetów na podstawie tego, co w swych magisterkach naskrobali? Powiem Panu więcej, gardzę tą całą rzeszą psychologów i psycholożek, a w szczególności tymi polskimi, bo to od nich głównie wychodzi, co człowiek może, a co nie może, co jest zgodne z jakimś wiekiem, a co niezgodne... Istna paranoja!

    Skoro jestem małym reksiem, to mam rozumieć, że Pan jest starym dużym kejtrem, który niedługo zdechnie?

    "Zapewniam, że wiele się jednak nie zmieniło, ale dziś po prostu nie wypada reklamować tych nazwisk z wypiekami na twarzy, sugerując rozmówcy, że - cytuję - "zapewne Pan o nich nie słyszał, bo w Polsce się po prostu o nich nie mówi, bo wiedza, którą oni przekazują jest tak odległa od myślenia socjalistycznego, że nawet nie jest w stanie Pan sobie tego wyobrazić".

    W głowach też się widzę ludziom nie zmieniło od tamtych czasów i wybacz Pan, ale mam w głębokim poważaniu, co wg jakigoś ludu wypada robić, a co nie wypada. Ponadto, to ja decyduję, czy wypowiem jakieś nazwisko, czy też nie, a nie będę się kierował tym, co debilny lud uważa za najwłaściwsze.

    "Czy Pana trzymają w jakiejś ciemnej szafie? "

    W szafie się trzyma ubrania, Szanowny Panie. Widzę, że przyzwyczajenie do trzymania ludzi w szafach pozostało. :)

    "I spokojnie, nie jestem "Bogiem Mądrości". Po prosu wypisuje Pan komiczne głupstewka."

    Tak jest - opinia inna od Waszej zawsze będzie głupstwem. Pan też idź już spać i życzę samych koszmarów. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobry artykuł. Sama prawda. A ten wcześniejszy "Anonimowy" to zapewne ta patologiczna kanalia niejaki M. Sokołowicz.
    (-) Prorok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, aby był to Pan Sokołowicz. To raczej ten drugi Marcin, bo uważa się za starszego. :)

      Usuń