sobota, 11 maja 2013

Celowe obniżanie ciśnienia

Armia czerwonych już weszła do mikronacji i przykłada lufy ludziom do skroni. Czerwoni nie chcą się zabawiać z nikim, kto jest inny. Oni uważają, że, jeżeli wszystkie dzieci nie będą miały łopatek w równych kolorach, to dzieci nie mają prawa lepić babek czy tam budować swoich zamków z piasku. Jeżeli zatem z góry zakładamy, że człowiek musi jednak posiadać łopatkę, aby móc wykopać dół, to jednocześnie zaprzeczamy faktowi, że człowiek może użyć przecież łyżeczki czy też swych własnych rąk, aby ten dół wykopać. Zatem, jeżeli obecna klasa polityczna w mikronacjach rzecze, że do prawidłowego funkcjonowania w mikronacjach jest konieczne wyzbycie się tzw. trollingu, to jednocześnie potrwierdza fakt, że nie życzy sobie, aby w świecie mikronacji zaistniały jakiekolwiek dyskusje o podłożu kontrowersyjnym lub też apokryficznym (tu: nieuznane przez pewną większość mikronacyjną), a tym samym dąży do międzynarodowego pogodzenia się, co skutkuje masowym znużeniem i monotonią v-życia.

Ludzie są zakochani w ideologii antytrollingowej aż do przesady i to jest kolejny powód, dlaczego mikroświat klęczy na grochu za karę niesłusznie. Podeprę się Wikipedią, aby przytoczyć Czytelnikom kilka syptomów trollingu, a następnie pokazać wpływ tego, co ktoś napisał w Wikipedii na to, co się dzieje w mikroświecie. Ponadto, postaram się udowodnić, że ludzie zaczynają wyznawać coś nad czym w ogóle się nie zastanawiają do czego to może doprowadzić.

Pierwszym z symptomów trollingu (tj. jak rozpoznawać trolli internetowych), który wzbudził moje zdziwienie jest owy zapis:

-celowe wyrażanie zdania różnego od grupy w której owo zdanie wyraża, nawet jeśli jest takie same jak jego, co z kolei prowadzi do dyskusji z której "wyciąga" się osoby niepotrafiące uargumentować własnego zdania(daje to im satysfakcje z poczucia wyższości nad innymi)

Powyższe zjawisko jest widoczne w mikronacjach gołym okiem. Wystarczy powiedzieć coś w nieco inny sposób lub wyrazić całkowicie inne zdanie niż pewna większość uznaje za słuszność, to automatycznie stajemy się trollami i zgodnie z zasadą "nie karm trolla" dyskusja zamiera. To jest niebywałe, jak bardzo chęć stłamszenia wymiany poglądów w mikronacjach została opanowana przez zasady wyryte na Wikipedii.

-regularne ogłaszanie swojego definitywnego odejścia z forum lub grupy dyskusyjnej i za każdym razem, po jakimś czasie, powracanie – troll tłumaczy się tutaj różnego rodzaju obowiązkiem, otrzymaniem kilkuset maili zachęcających do powrotu etc.;

Kolejny fakt często wypominany w mikroświecie jako symptom do bycia trollem. Czyli według tego zapisu nie można powiedzieć, że się z czegoś odchodzi z jakiegoś powodu, a potem do czegoś wraca z jakiegoś powodu, bo się zostanie okrzykniętym trollem. Zatem, nie wracajcie, bo obecna klasa polityczna uzna Was za trolli. Ponadto, nawet ten zapis antycypuje jak troll się zachowa, a każdy normalny człowiek wie, że zachowanie to nie jest coś, co można określić mianem jednoznaczności. Poza tym, to, że ktoś wraca w nieco odmienionej formie, to chyba dobrze dla mikroświata, a nie źle? Czyżby specjalnie chciano, aby nikt nie wracał?

-wprowadzanie zamieszania w stosunku do własnej osoby, przedstawianie siebie jako ofiary (np. moderatorów, współdyskuntantów etc.) także w sytuacjach niezwiązanych z danym forum

Dopiero teraz zrozumiałem dlaczego Królestwo Wurstlandii wraz z Markusem Vilanderem na czele zostało prawie jednogłośnie okrzyknięte krajem z trollem na czele. Wikipediowska propaganda jednak działa na oszołomów w mikronacjach, którzy potem te zasady praktykują. Szkoda, że tak łatwo można im wyprać mózgi.

-tworzenie klonów (np. Troll może także występować w tym samym okresie także jako Uczestnik1 i Uczestnik2), których wypowiedzi składają się z wyrazów poparcia wypowiedzi trolla występującego pod własnymi danymi oraz ataków na oponentów tego trolla – troll w ten sposób próbuje wykazać, że nie jest izolowany i cieszy się poparciem na danym forum.

Kolejna myśl, która dosyć mocno ulokowała się w mózgach mikronejczyków. Ocenianie jedną miarą wszystkich przypadków zaprowadziło ich do shańbionego określenia psychometryków, którzy są znani z tego, że dany przypadek jest oceniany na podstawie jednego lub góra dwóch wzorców zachowania np. z przeszłości i nie dopuszczają myśli, że ktoś może się zachowywać w inny sposób, kiedy przybierze inną postać (lub zrozumie swoje błędy i będzie chciał pokazać, że się zmienił), a tym samym na wstępie wyklucza się taką postać z kręgu danej społeczności uznając ją za trolla. Straszne, ale prawdziwe i możliwe do zaaobserwowania właśnie w mikronacjach. Pan de Lima używa bardzo często takiej strategii, więc ten Pan jest klasycznym przykładem pewnej psychozy zaczerpniętej z Bóg wie skąd.

Na koniec chciałbym wspomnieć, że określenie trolla internetowego jest często nadużywane i w tym momencie pozwolę sobie zacytować ciotkę Wiki:

Niektóre osoby mianem tym określają dyskutanta, który przedstawia zagadnienia dla kogoś niewygodne lub za trudne do merytorycznego, szerszego omówienia. Nie każda bowiem kontrowersyjna, poruszająca trudne zagadnienia i mogąca kogoś bulwersować wypowiedź jest zaraz formą trollingu.

Zatem, Panie Marcinie Sokołowicz-Iwanowicz i spóła ważcie lepiej na swe słowa, aby potem nie płakać, że ktoś Was zgnoił.
Autor: Skompromitowany Herezjasz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz